czwartek, 26 czerwca 2008

*

Ostatnio zaburza się w mojej głowie postać czystej formy słowa. Esencji myśli, niezachwianej i niepodważalnej prawdy, płynącej emocjami z wnętrza człowieka. Umiejętność operowania słowem, to jedno, a odpowiedzialność za nie, to inna sprawa. Koncepcja sztuki buduje nieznane i niezrozumiałe jednocześnie fortece teorii, której nie będę w stanie jasno określić, choćby do własnego użytku. Dziwny stan tożsamości, osobistego niezrozumienia, gdy wszystko wydawało się dotychczas takie opanowane. Znikająca intuicja i ciągłe świadome poszukiwanie nowości. Zastój „artystycznego” działania daje się we znaki, niemoc twórcza rozpiera ściany czaszki. Stagnacja, brak efektów myśli skupiającej się na jakimś pomyśle. Na ostatniej płaszczyźnie mojej świadomości, mam nadzieję, czeka jeszcze jakaś rewolucyjna idea. Jakiś przypadek wtrącający zwiniętą i zgniecioną refleksję godną analizy, syntezy. Patrz mi w oczy, mów. Myślę. Mam odczucia zapomnianej czynności… Tak, jakbym wiedział już kiedyś, co mam namalować, ale nie wiem, jak to teraz wyrazić, jakbym wiedział, że mam jakieś zdjęcie do odkrycia w codzienności, ale przysłania je ciemność, jakbym znał słowa, powstałe już raz w głowie, lecz pogubione w ciasnych korytarzach świadomości… Męczy mnie to. Cholernie.

poniedziałek, 23 czerwca 2008

płaszcz na powieki

[Płaszcz na powieki...]

płaszcz na powieki opadł
nastała ciemność
w połowie mijająca.
Latarnie krzyczą brwiami.
Ciepły i soczysty.
Lubię jak pachnie po deszczu.
Jak rzęsiście pada.

później ciepłe słońce przyprawia
promieniami rosę rozpuszczającą sie na
kwitnącej trawie.

Deszczówka na ramionach.
chlapanie w butach.
pistacje w kieszeni.